wtorek, 28 stycznia 2014

Koleje nie są złe ;-)

 Dziś o tym, że polskie koleje nie są takie złe ;-) choć panuje o nich taka opinia.
Zawsze może być lepiej, ale jeśli tak nie jest i nie ma się na to wpływu to po co narzekać.
Pociągiem zjeździłam całą Polskę i te podróże są niezapomniane... 
Zarówno te krótsze, jak i dłuższe.
 
 
 Generalnie w pociągu się nie nudzę - czytam, oglądam krajobrazy, robię zdjęcia - zwłaszcza jeśli mam fajnych współpasażerów podróży, którym to nie przeszkadza, że otwieram okno i skaczę po siedzeniach ;-)
Na szczęście rzadko mi się zdarza mieć zapełniony przedział...więc mam swobodę.
Polskie koleje mają teraz sporo różnych promocji, moją ulubioną jest : Bilet Podróżnika.
Bilet ten obowiązuje od piątkowego wieczoru i można na nim jeździć gdzie tylko się chce do poniedziałku do 6 rano. Jeśli np. w piątek wypada święto to taki bilet jest ważny od czwartkowego wieczoru, a więc o jeden dzień dłużej.
Jedynym warunkiem jest podróż tylko pociągami TLK. Koszt biletu to 74 zł w klasie 2, a 104zł w klasie 1. 
Nie trzeba mieć miejscówki, ale jest ona bezpłatna więc mówimy tylko kupując bilet którym pociągiem jedziemy, a kolejne miejscówki drukują w kasach miast z których wyjeżdżamy dalej... ;-)
Niewielu ludzi o nim wie, ja również dowiedziałam się przypadkiem od przyjaciela. Na stronie intercity jest umieszczona informacja o nim w zakładce promocje. 
 
Najlepiej przeze mnie wykorzystana promocja obejmowała trasę : Konin-Gdańsk-Sopot-Kraków-Konin
W piątek w nocy podróż z Konina do Gdańska, cały dzień w Gdańsku i Sopocie - przed 19 w sobotę wyjazd pociągiem do Krakowa. Bezpośrednio. Jazda całą noc ;-). I przed 8 rano w Krakowie. Dobry sposób na nocleg ;-). Plecak pod głowę, koc na siebie, pod koc bilet, żeby był pod ręką jak konduktor budzi  nocy i można jechać ;-).
Efektywne wykorzystanie weekendu, nie tracąc w ciągu dnia czasu na przejazd. Pociąg z Sopotu do Krakowa jedzie 12 godzin...ale powiem Wam, że byłam tak zmęczona wcześniejszą nocą w pociągu do Gdańska i całym dniem na nogach, że spokojnie zasnęłam i przespałam całą prawie noc. Nastawiłam budzik nawet, żeby do Zakopanego nie pojechać;-).
Z Krakowa pociąg miałam około 16 więc sporo czasu miałam na spędzenie tam czasu.
Gdybym była pierwszy raz w Krakowie nie zobaczyłabym za dużo, ale znam Kraków i wiem gdzie chciałam iść, co zobaczyć itd. 
Jechałam poza sezonem więc, przedział był mój, spokój, cisza ... komfort.
W sumie w pociagu spędziłam w ten pamiętny weekend 25godzin i przejechałam grubo ponad 1000km.
Ale to wszystko za 74zł podczas gdy normalnie bilet w jedną stronę ode mnie do Gdańska kosztuje 60zł ;-).
 
 Ja mam chyba szczęście, jeśli chodzi o koleje bo nigdy mi się nie zdarzyło mieć jakiegoś dużego opóźnienia, czekania na spóźniony pociąg czy żeby się w drodze popsuł albo byłoby zimno ;-)
Pewnie dlatego tak lubię jeździć pociągiem i nie przeszkadza mi czas przejazdu, gdybym miała inne doświadczenia mogłoby być zupełnie inaczej. 
 
To co, wsiadacie do pociągu byle jakiego ??? ;-))

czwartek, 23 stycznia 2014

Bolków

Pozostając w klimacie z poprzedniej notki, dzisiaj zaprezentuję Wam Zamek Bolków. Znacie?Słyszeliście?
Należy on do największych zamków Dolnego Śląska, położony na wzgórzu (396 m n.p.m).  
 Budowę zamku rozpoczął w XIII wieku Bolesław Rogatka, który był księciem legnickim, prace nad budową kontynuował później syn Rogatki, Bolko I.  Najbardziej charakterystycznym elementem zamku jest 25metrowa wieża, ze ścianami kilkumetrowej grubości. Wzniesiona została jako centralny punkt oporu. Wieża ta ma charakterystyczny "dziób" - jedyny przykład tego typu umocnień w Polsce - który jest skierowany w najbardziej dostępną stronę zamku - wjazd do niego. 
 Najniższa kondygnacja zamku służyła jako więzienie...I tu kolejna fascynująca historia się zaczyna ;-)). Do owego więzienia prowadziło tylko jedno wejście, które umieszczone było w stropie lochu. Od niego do dna było ok. 10 metrów...skazanych zrzucano po prostu przez otwór i już nikogo oni nie interesowali. Jedni żyli krótko, a Ci którzy mieli wolę przetrwania zlizywali wodę ze ścian lochu i żyli trochę dłużej...
Żywot swój zakończyła tu również córka jednego z burgrabiów, która nie zgodziła się wyjść za mąż za niemieckiego rycerza...wobec powyższego tatuś skazał ją na śmierć głodową wrzucając ją do "studni" jak wówczas już nazywano owe więzienie.
 W czasach, gdy na górze stała tylko wieża, niżej w drewnianym dworze mieszkał rycerz Radzibór... kiedy o nim czytałam jakoś nie przypadł mi do gustu i po prostu go nie lubię ;-) Ale to moja osobista opinia ;-). W każdym razie Radzibór był niezłym cwaniaczkiem i w sumie dostał to na co zasłużył. Bolków strzegł wówczas szlaku bursztynowego przebiegającego znad Bałtyku do Rzymu, więc przez miasteczko przewijało się mnóstwo bogatych, kupieckich karawan. Rycerz w głowie sobie uknuł plan i postanowił zaprosić kupców z jednej karawany do siebie na kolację...ich służbie i straży kazał podać mięso z padłego jelenia. Szybko więc ludzie Ci zmarli w męczarniach zwijając się z bólu, a kupcy na rozkaz rycerza zostali wrzuceni do więzienia "studni". Według legend mieli oni kopać w tym lochu schowki i wkładać tam przywiezione ze sobą złoto i inne kosztowności. Jednak kiedy po kilkunastu dniach Radzibór kazał usunąć zwłoki kupców i odkopać skarby okazało się, że nic tam nie było... Radzibór jednak był zdesperowany i sprowadził do Bolkowa maga. Trafił swój na swego i mag postanowił pomóc rycerzowi ale tylko pod warunkiem, że ten podzieli się z nim połową znalezionych skarbów. Oczywiście rycerz nie był zachwycony tym pomysłem, ale zgodził się i obaj spuścili się po linach do studni. Nie wiadomo co działo się na dole, ale po kilku godzinach ciszy służący znaleźli na dole nieprzytomnego Radzibora, a czarodziej zniknął, oczywiście skarb też ;-). A Radzibór jak się okazało po odzyskaniu przytomności postradał zmysły i niedługo potem zmarł. 
Legenda o skarbie krążyła jednak i kiedy w Bolkowie w 1813 roku zatrzymali się żołnierze rosyjscy, próbowali znaleźć skarb, im także się nie udało. Nie wiadomo co się stało ze złotem, ale historycy twierdzą, że tam było. 
W połowie XIV wieku ukształtował się ostatecznie murowany zamek, choć ciągle był rozbudowywany. 
 Często zmieniał właścicieli, jednym z nich był osadzony tu Jan z Czernej - burgrabia, który podobnie jak Radzibór łaszczył się na karawany i grabił co się dało nie tylko kupcom przejeżdżającym przez Bolków, ale także mieszkańcom. Ci pewnego razu nie wytrzymali i sami wymierzyli sprawiedliwość wieszając burgrabiego. 
Później zamek nadal przechodził z rąk do rąk. W 1703 roku Bolków został sprzedany cystersom z Krzeszowa, jednak długo nie nacieszyli się oni zamkiem ponieważ w 1810 roku na skutek edyktu z 30 października tego roku twierdza przeszła na własność państwa. Podobny los spotkał wszystkie dobra klasztorne w Prusach ponieważ po wcieleniu Śląska do Prus dążeniem Fryderyka II było podporządkowanie Kościoła Katolickiego władzom państwowym. Wobec tego, kiedy Prusy zostały pokonane przez Napoleona, brat króla Prus podpisał w 1808 roku z władzami francuskimi konwencję ustalającą wysokość kontrybucji wojennej, która wynosiła 140 milionów franków. I pruski rząd musiał te pieniądze znaleźć, więc dobrał się do bogatych zakonów. Do klasztorów wkraczały specjalne komisje obwieszczające, że duchowieństwo zostaje zwolnione ze ślubów zakonnych. Zaskoczeni bracia oddawali zawartość kościelnych kas, informowali o znajdujących się dziełach sztuki. W ciągu roku na Śląsku zostało w ten sposób zlikwidowanych 56 męskich klasztorów i 13 żeńskich. Z bibliotek klasztornych zabrano 150 tysięcy najcenniejszych książek. Wiele budynków zakonnych król pruski rozdał, a część z nich, tak jak Bolków pozostał bez właściciela. W 1814 roku poważnie uszkodziła go burza. W 1900 roku w Bolkowie utworzono muzeum, a kilkanaście lat później schronisko. 
W okresie międzywojennym i wojennym zamek prawdopodobnie (jak przypuszczają historycy) był razem z położonym nieopodal zamkiem Świny siedzibą fabryk zbrojeniowych oraz miejscem ukrycia dóbr materialnych zagrabionych przez Niemców w Europie. W tym czasie istniało podziemne przejście łączące Świny z Bolkowem. Prawdopodobnie tunele zabetonowano, a studnię zasypano. 
Dziś Muzeum Zamek Bolków funkcjonuje jako Oddział Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze. Od 1994 roku na Zamku działa Bractwo Rycerskie Zamku Bolków, które organizuje turnieje rycerskie. Każdego roku w lecie na dziedzińcu zamkowym odbywa się największy festiwal muzyki gotyckiej w Europie Wschodniej - Castle Party. 
Na zamku odbywają się różne ciekawe imprezy takie jak tzw. Czaty Zamkowe czy też Pikniki historyczne oraz różne koncerty.
Można obejrzeć wystawy stałe i czasowe. 
Z informacji praktycznych : w poniedziałki wstęp do Zamku jest bezpłatny jednak wystawy są tego dnia zamknięte. W pozostałe dni wstęp jest płatny ale niewiele bo bilet normalny kosztuje 7zł, a ulgowy 4zł więc w porównaniu z innymi zamkami jest naprawdę tanio. 
Informacje o aktualnych imprezach można znaleźć na facebookowej stronie Muzem Zamku Facebook i na stronie bractwa Bractwo Cysterskie Zamku Bolków
Oficjalna strona zamku póki co jest w przebudowie : Oficjalna strona zamku Bolków.
Do Bolkowa jest dobre połączenie autobusowe z Jeleniej Góry (ok 30 minut się jedzie) i z Wrocławia (trochę ponad godzinę jazdy).

niedziela, 19 stycznia 2014

Ząbkowice Śląskie

Opowiem Wam dziś o pięknym, mającym ciekawą historię miasteczku na Dolnym Śląsku. 
Dolny Śląsk będzie na tym blogu gościł dość często, więc przyzwyczajcie się ;-).

Ząbkowice Śląskie leżą w południowej części województwa dolnośląskiego, łatwo można wjechać do miasta z drogi prowadzącej do  Kłodzka, na trasie do przejścia granicznego w Kudowie.
Dziś większość ludzi, którzy kojarzą miasto, wiążą je przede wszystkim z Krzywą Wieżą, która tu stoi.
Jednak historia miasta jest związana z Zamkiem jaki stał w mieście.
Dziś pozostały po nim jedynie ruiny, jednak spacer wśród nich daje wiele przeżyć, można sobie wyobrazić jak ogromną fortecą był kiedyś.
Pierwotny zamek powstał na przełomie XIII/XIV wieku i był jedną z granicznych warowni na Śląsku, która znajdowała się we władaniu czeskim. W 1489 roku po kilkuletnim oblężeniu twierdza została zdobyta i zniszczona przez Węgrów.Dopiero po 30latach od tego wydarzenia odbudowano zamek w stylu renesansowym. 
To właśnie mury tej budowli były świadkami tragedii jaka spotkała miasto. 17 stycznia 1606 roku w Ząbkowicach zaczęła siać spustoszenie dżuma. Nie było wiadomo dlaczego i skąd się wzięła...ale zginęło mnóstwo ludzi...umierała średnio co czwarta osoba, ludzie leżeli na ulicach - choroby nie odstraszyła nawet sroga zima. 
Po kilku miesiącach w ośmiotysięcznym mieście zostało zaledwie 6 tysięcy mieszkańców, zmarło prawie 600 dzieci wśród tych 2 tysięcy zmarłych na dżumę ludzi.
Kiedy ludzie ochłonęli z pierwszego szoku, zaczęli kojarzyć sobie pewne fakty i podejrzewać kto mógł mieć coś wspólnego z taką zarazą. Wśród podejrzanych znaleźli się grabarze ząbkowiccy (było ich ośmiu, z czego dwie kobiety). Komisja składająca się z lekarzy postanowiła zbadać sprawę... przeszukali mieszkanie starego grabarza, w którym znaleźli pojemniki z trującym proszkiem który miał być wytwarzany z ludzkich zwłok. 
Oskarżeni zostali pojmani i przyznali się, że sporządzali ten proszek i rozsypywali w domach, smarowali klamki, kołatki i progi tak by jak najwięcej ludzi umarło. Oni penetrowali domy, plądrując wszystko co się dało, do tego stopnia że nawet zabierali trupom rzeczy. Potrafili również rozcinać kobiety w ciąży i wyjmowali ich płody, a serca małych dzieci zjadali na surowo- takie informacje pojawiły się w gazetach.
Odbył się proces i zostali oni skazani na karę śmierci...dość ciężką bo dwóm grabarzom obcięto dłonie, a jednemu penisa...potem ich spalono....
Dżuma jednak przestała siać pustoszenie dopiero po kilku latach od skazania winnych.
Powstała legenda, o potworze w ludzkim ciele, który miał zgładzić te 2000 ludzi. Potwór ten nazywał się wg legendy Frankenstein. Imię nie jest przypadkowe, bo kiedyś Ząbkowice właśnie tak się nazywały.

Dziś w Ząbkowicach można odwiedzić Laboratorium Doktora Frankensteina, które mieści się w piwnicach siedziby Izby Pamiątek Regionalnych. Jest to ciekawe z punktu widzenia młodzieży ze szkół, która może tam zobaczyć różne doświadczenia itd. Byłam, widziałam ;-).
Dziś z zamku pozostały ruiny, ale warte obejrzenia. Kiedy byłam ostatnio w lecie 2013, ruiny były zabezpieczone w niektórych miejscach i z tego co mówili mi mieszkańcy miasto chciało by tam w jednym miejscu odbywały się jakieś koncerty. 
Jak będę następnym razem to się dowiem jak się sprawy mają ;-). 
Dobrze, że miasto dba o to by zamek nie uległ całkowitemu zniszczeniu, bo niestety ale lubią tam przesiadywać różne pijaczki, a także młodzież która nie bardzo ma co zrobić z wolnym czasem...

Mury obronne, które zostały przypominają jak wielką twierdzą były Ząbkowice - istniały aż cztery bramy przez które można było przejść. Dziś nie zachowała się ani jedna.
Ratusz...to kolejna ciekawa budowla miasta...kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, byłam przekonana, że to kościół ;-). Jak się okazuje obecny ratusz pochodzi z lat 1862 – 1864 i jest aż szóstym w dziejach miasta ratuszem. Został on wzniesiony po wielkim pożarze, który 24 kwietnia 1858 roku zniszczył większą część miasta. Spłonęło wówczas miejskie archiwum przechowywane na II piętrze ratusza. Podobno o drugiej w nocy z ogromnym hukiem zawaliła się ratuszowa wieża. Dzwon z charakterystycznym napisem: „Vigilate” (czuwajcie) spadł na plac przed ratuszem. Jak widać, Ząbkowic historia nie oszczędzała....
W obecnym ratuszu mieści się siedziba Biblioteki im. Księgi Henrykowskiej oraz Urząd Stanu Cywilnego gmin Ząbkowice i Stoszowice.
Okazały Ratusz robi wrażenie....
      
   Niewątpliwie do najbardziej przyciągających wzrok turystów zabytków Ząbkowic należy Krzywa Wieża. 
Tak naprawdę nie można z całą pewnością stwierdzić kiedy i po co wybudowano wieżę. Jest kilka wersji, a jedna z nich głosi, że jest ona pozostałością dawnego zamku, który istniał jeszcze przed lokacją miasta. Inna  wersja podaje natomiast, że wieża została zbudowana jako miejska dzwonnica i taką rolę pełniła aż do czasów II wojny światowej. Później, w 1858 roku górna jej część została zniszczona w czasie pożaru, jednak na skutek decyzji władz miasta została odbudowana i otrzymała zwieńczenie w kształcie jaskółczych ogonów.
Krzywa wieża uległa pochyleniu prawdopodobnie na skutek wstrząsów tektonicznych lub na skutek rozmoknięcia gruntu. Oczywiście jak z każdym zabytkiem istnieje też legenda, że ktoś po prostu już wybudował wieżę krzywą - ot taka wyobraźnia budowniczych - ile w tym prawdy? Nie wiadomo.
Pewne jest natomiast, że wysoka na 34 m wieża ma dziś odchylenie 2.12 od pionu.
Dzisiaj wieża pełni funkcję punktu widokowego. 
Krzywą Wieżę można podziwiać w spocie reklamującym Dolny Śląsk.
Każda moja wizyta w Ząbkowicach obowiązkowo zawiera w sobie wejście na wieżę... uwielbiam widok z góry... panorama całego miasta, w oddali góry....wejście na wieżę kosztuje 6zł, a dzieci i młodzież mają ulgę więc mogą wejść na górę za 3zł. Dzieci do lat 7 bezpłatnie.

A na koniec...jeden z moich ulubionych zabytków - ruin w Ząbkowicach... Dawny kościół ewangelicki Diakonis, poświęcony w 1895 roku, zniszczony podczas pożaru... Ruiny są zabezpieczone kratami przed pijakami i bezdomnymi i innymi, którzy zdążyli już i tak zaśmiecić wnętrze... Kościół spłonął w 1984 roku podobno, choć nie jest to do końca potwierdzona data. 
Mam nadzieję, że nie zostaną zburzone pozostałości, choć jest ich dość sporo...jednak najbardziej urocze są te brzózki, które rosną na dachu... taki widok mam z okna i balkonu domu, w którym nocuję kiedy jestem w Ząbkowicach ;-))
Ząbkowice są uroczym miasteczkiem. Spokojnym, cichym. Niestety młodzi ludzie uciekają z Ząbkowic głównie do Wrocławia na studia i do pracy. 
Jednak trzeba przyznać, że władze Ząbkowic widzą potencjał w wartościach turystycznych swoich zabytków, jakie są jeszcze nieco uśpione - jednak inwestycje w renowację i zabezpieczanie zamku, spoty promujące miasto dostępne w ogólnopolskiej telewizji, reklama - to wszystko ma przyciągnąć turystów. 
Ze swoich obserwacji muszę przyznać, że za każdym razem gdy jestem na Krzywej wieży spotykam turystów, więc chyba jest coraz lepiej ;-)). I dobrze, bo to miasteczko ma potencjał... i tajemnicę kryjącą się w historii dość ciekawej i okrutnej... 
W grudniu 2013 odbyły się dni otwarte w ruinach zamku
Jeśli ktoś jest zainteresowany szerzej to zapraszam na stronę : Ząbkowice Śląskie  .
Pomimo swojej drastycznej historii Ząbkowice mają swój urok...i nie straszą ;-))
Z pewnością jeszcze pojawią się na tym blogu.